Wielu świętych Kościoła otrzymało od Boga specjalny dar poznania tajemnicy czyśćca. Wizje te stanowiły część ich przeżycia duchowego. Dusze przychodziły do nich przede wszystkim z prośbą o ulgę w cierpieniu.
Nie, tym razem nie będzie o wizjach z pogranicza horroru, thrillera czy fantastyki, którymi bombardują nas literatura czy kino. Nie będą to opowieści ludzi nadwrażliwych, chcących zaistnieć na łamach kolorowych czasopism, ani reportaże „stamtąd”, „z drugiej strony czasu”.
Tych, którzy zapewniają, że mieli kontakt ze światem zmarłych, w ciągu wieków było wielu. Ich domniemane wizje nie przetrwały jednak próby czasu i siły prawdy. Kościół proponuje nam świadectwa wiarygodne, bo tych, których ogłosił świętymi.
Za bramą życia
Trzeba oddać sprawiedliwość, że ludzka ciekawość nie umie powstrzymać się przed niezadaniem pytania, ale jak „tam” naprawdę jest? „Tam”, czyli – posługując się sformułowaniem św. Bernarda – za bramą życia.
Pismo Święte mówi o dwóch stanach eschatologicznych: niebie, czyli pełnej zażyłości z Bogiem, i piekle – ostatecznym odrzuceniu Boga. Co ciekawe, ani razu nie wspomina o czyśćcu, ale treść niektórych wypowiedzi biblijnych autorów jednoznacznie zaświadcza o jego istnieniu. Wystarczy przypomnieć słowa św. Pawła. Kiedy Apostoł Narodów omawia wyniki pracy duszpasterskiej apostołów, podkreśla, że Dzień Pański odsłoni czystość ich intencji. Wtedy w ogniu okaże się, które dzieło przetrwa i kto otrzyma zapłatę. Ten, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę; sam wprawdzie ocaleje, ale będzie musiał przejść „jakby przez ogień” (por. 1 Kor 3, 13–15).
A więc ten sam ogień, który potępia w piekle, oczyszcza w czyśćcu. Ogień Bożej miłości oczyszcza to, co się jej sprzeciwia. O „oczyszczających karach” dla tych, którzy zmarli „niecałkiem dobrzy” wspomina też św. Augustyn. W jednym z pism doktor Kościoła tak to wyjaśnia: „Chociaż ten ogień jest przeznaczony po to, aby uwolnić i oczyścić dusze, jest bardziej przenikliwy niż coś, co moglibyśmy znieść na ziemi”. Dusze poddane oczyszczeniu z powodu win, które popełniły na ziemi, po śmierci zostają opanowane przez ogień bardziej przeraźliwy niż ten, który możemy sobie wyobrazić”.
Kilka wieków później Perygryn z Opola, jeden ze śląskich kaznodziejów, tak opisywał różne kategorie grzeszników, którzy zaludniają czyściec: „Pierwsi to ci, którzy odchodzą z tego świata z wyznaczoną im pokutą, której jeszcze w całości nie odprawili. Drudzy to ci, którzy odprawili zadaną im pokutę, ale zrobili to niedbale. Powinni oni wypełnić zadośćuczynienie. […] wszyscy oni płaczą gorzko, a dzieje się tak z kilku powodów – po pierwsze dla zaniedbania pokuty, albowiem przyrzekali, że będą czynić pokutę za życia, kiedy mogli korzystnie ją wypełnić, bowiem teraz muszą oni odbywać rok pokuty za jeden dzień […]. Po drugie dla bardzo wielkiej kary czyśćcowej, która przewyższa wszelką karę doczesną”. Skąd u średniowiecznego dominikanina takie przekonanie?
Ludzie średniowiecza traktowali życie poważnie i stawiali na konkret. Dla nich Bóg, aniołowie i diabły byli nie mniej konkretni niż ludzie z krwi i kości, a niebo, czyściec i piekło nie były abstrakcyjnymi ideami, ale miejscami pełnymi życia. Dzisiaj, w wielości podniet i spraw doczesnych trudno znaleźć jeszcze miejsce na takie „niepraktyczne” sprawy jak śmierć i umieranie. Niełatwo też odnaleźć właściwą równowagę między dążeniem do życia wiecznego a zaangażowaniem w świecie ziemskim. Chociaż już w połowie XX w. szwajcarska mistyczka Adrienne von Speyr przekonywała: gdyby tylko człowiek chciał nieustannie pamiętać o wieczności, widziałby w niej nie tylko przejście w wieczność, ale godziłby się na wszystko, co Bóg dla niego przygotowuje, widząc w tym oczyszczenie i przygotowanie do życia w wieczności. Już słyszę głosy domagające się konkretnych „dowodów”, więc sięgnijmy po pisma świętych Kościoła.
Wielu z nich otrzymało od Boga specjalny dar poznania tajemnicy czyśćca. Wizje te stanowiły część ich przeżycia duchowego. Dusze przychodziły do nich przede wszystkim z prośbą o ulgę w cierpieniu. Prosiły o modlitwę wstawienniczą. O wielkiej roli modlitwy za zmarłych wspominają już ojcowie Kościoła. Św. Cyprian uważał, że ci, którzy popadli w odstępstwo od wiary w trakcie prześladowań i nie pojednali się z Kościołem lub uczynili to dopiero w ostatniej chwili, mogą być oczyszczeni w zaświatach. Dlatego też są przedmiotem modlitwy Kościoła. Cyryl Jerozolimski podkreślał z kolei, że solidarność między poszczególnymi członkami Chrystusowego ciała sięga poza próg śmierci.
Męki tęsknoty
O tym, że dusze przebywające w czyśćcu cierpią, dowiadujemy się m.in. z pism św. Katarzyny z Genui. Rozprawa o czyśćcu to owoc jej mistycznych przeżyć, spisany przez jej duchowych synów: o. Kajetana Marabotto i Hektora Vernazza. Święta przekonuje w niej, że dusze dobrowolnie rzucają się do czyśćca, znajdując tam Miłosierdzie Boże uwalniające je od wszelkiej przeszkody. Zdają się na Bożą miłość i sprawiedliwość, zgadzając się z wyrokami Boga. Święta z Genui tak to tłumaczy: „Miłość Boża spływająca na duszę daje jej tak wielką radość i zadowolenie, jakiego nie sposób opisać; przy czym jednak cierpienia bynajmniej się nie zmniejszają, one bowiem są wywołane czasową rozłąką z Miłością, a są tym dotkliwsze, im dusze większą płoną miłością, do jakiej za wolą Bożą są zdolne. W ten sposób dusze w czyśćcu równocześnie i cieszą się niezmiernie, i cierpią straszne męki, a jedno drugiemu nie przeszkadza”.
W swojej Rozprawie... zawarła też napomnienie dla żyjących, by nie ulegali pokusom i ułudom doczesnego świata. Z troską pytała: „O nieszczęśliwcy, dlaczego nie zaradzacie ostatecznym potrzebom?”. Św. Katarzyna wspomina też o osobistym doświadczeniu czyśćca, które przeżywała w swej duszy jeszcze za życia. Widziała, że jej duch jest odłączony od wszelkich rzeczy, nie może o niczym samodzielnie decydować. Cierpienia dusz czyśćcowych nazywała „męką tęsknoty i żarem miłości”. Objawienia stały się też doświadczeniem św. Brygidy Szwedzkiej. Podczas jednego z nich usłyszała, jak anioł mówił: „Błogosławiony, który pomaga na ziemi duszom czyśćcowym swoimi modlitwami i pobożnymi uczynkami, gdyż sprawiedliwość Boża wymaga, aby dusze zostały oczyszczone przez cierpienia czyśćcowe lub wybawione przez dobre uczynki swoich przyjaciół”. Św. Brygida zaświadcza też, że Matka Boża posiada tytuł „Matki Dusz Czyśćcowych”. Jak powiedziała do świętej, „Jestem Matką tych wszystkich, którzy znajdują się w miejscu odbywania pokuty. Moje modlitwy łagodzą kary nałożone na nich za ich grzechy”.
„O duszo cierpiąca, jak straszny jest twój ból! Czemuż nie rozumieją tego ci, którym braknie odwagi, by tu na ziemi dźwigać swój krzyż? Kiedy przebywałeś jeszcze na tym świecie, mój bracie, nie chciałeś mnie słuchać, a teraz tak żarliwie pragniesz, bym cię wysłuchała” – to fragment dialogu św. Marii Magdaleny de Pazzi z jej bratem Alamanno, którego ujrzała w płomieniach czyśćcowych proszącego o siedem Komunii św. W Żywocie Świętej ojciec Cepari zanotował, że Magdalena, widząc cierpienia dusz czyśćcowych, wzruszona do głębi serca, mówiła ze łzami: „O, dusze nieszczęsne! Cierpicie tak okrutnie, a jednak jesteście spokojne i pogodne. Lochy męczenników w porównaniu z tym tutaj były ogrodami rozkoszy”. Po ujrzeniu czyśćca uklękła przed przeoryszą i zawołała: „Och, moja droga matko, jakże straszne są męki czyśćcowe! Nigdy bym w to nie uwierzyła, gdyby Bóg mi ich nie objawił... Ale mimo to nie mogę nazwać ich okrutnymi; są raczej zbawienne, gdyż przybliżają niezrównaną błogość raju”.
Hojny dar
Pamiętnik duchowy prowadziła też św. Małgorzata Maria Alacoque, apostołka nabożeństwa do Serca Jezusowego. Podczas jednej z wizji ujrzała cierpienie czyśćcowe pewnej siostry zakonnej, która wyznała, że cierpi z powodu swego lenistwa i niewierności względem Boga. Zakonnica prosiła św. Małgorzatę: „Proś Boga za mną, ofiaruj Mu swoje cierpienia w łączności z cierpieniami Jezusa Chrystusa, by ulżyć moim”. Zakonnica ta prosiła o przystępowanie w jej intencji do Komunii św., na co Małgorzata się zgodziła. Święta wspominała: „Gdy przyjęłam Komunię św., o którą mnie prosiła, powiedziała mi, że jej straszliwe męczarnie znacznie się zmniejszyły, gdyż w jej intencji odprawiono Msze św., ku czci Męki Pańskiej; jednak została jeszcze długo w czyśćcu, w którym cierpiała męki należne duszom, które były oziębłe w służbie Bożej”. Udręki i cierpienia, które św. Małgorzata dobrowolnie podejmowała dla dusz czyśćcowych, przynosiły im wielką ulgę.
Potwierdzała to także inna święta Kościoła, autorka Objawień, św. Gertruda z Turyngii. Złożyła ona akt heroicznej miłości za dusze czyśćcowe. Ofiarowała zmarłym cierpiącym w czyśćcu wszelkie swoje czyny i akty pokuty, nie zostawiając sobie nic, czym mogłaby zadośćuczynić za swoje grzechy. Jezus przyjmując jej ofiarę, zapewnił ją jeszcze za życia: „Wiedz, że ten hojny dar, jaki złożyłaś ze wszystkich swoich uczynków duszom czyśćcowym, szczególnie mi się spodobał, a na dowód tego oświadczam, iż wszystkie kary, jakie musiałabyś znosić w życiu przyszłym, zostały ci odpuszczone, co więcej, w nagrodę za twą szczodrość tak pomnażam wagę twoich zasług, że będziesz się w niebie cieszyć wieczną chwałą”.
Jedna z bardziej znanych stygmatyczek, żyjąca na przełomie XVIII i XIX w., bł. Anna Katarzyna Emmerich w swych wizjach wielokrotnie prowadzona była do czyśćca. Dzięki temu zrozumiała, jak bardzo dusze tam przebywające potrzebują pomocy, i stała się ich wielką orędowniczką. „W czyśćcu nie ma przyrody, nie rosną tam żadne drzewa, brak owoców. Wszystko jest bezbarwne, jaśniejsze lub ciemniejsze, odpowiednio do stopnia oczyszczeń, jakim dusze są poddawane. Istnieje także pewnego rodzaju stopniowanie, jeśli chodzi o miejsce ich przebywania. Widzę też niekiedy sąd nad duszą, odbywający się nad miejscem, gdzie ów człowiek żył. Widzę wtedy Jezusa, Maryję, patrona duszy i jej anioła. Sąd trwa bardzo krótko. (…) Któregoś wieczoru pomyślałam, że dusze czyśćcowe mają niezawodną nadzieję na zbawienie, natomiast źli ludzie znajdują się w niebezpieczeństwie potępienia, dlatego chciałam się szczególnie modlić za tych ostatnich. (…) Wszystko otrzymują z ziemi, od żyjących ludzi, którzy za ich przewinienia ofiarują Sędziemu modlitwy i dobre czyny, umartwienia i wyrzeczenia, a zwłaszcza Msze Święte” – pisała.
Nie można nie wspomnieć o Ojcu Pio, który nieustannie modlił się za dusze czyśćcowe, a one były jego częstymi gośćmi. Można pokusić się o stwierdzenie, że ich odwiedziny stały się dla kapucyna czymś normalnym. Jak sam przyznał: „Widzę tak wiele dusz z czyśćca, że one mnie już więcej nie przerażają”. Mimo że na co dzień otoczony był tłumem osób, które prosiły go o duchowe wsparcie i pomoc, twierdził: „Więcej dusz zmarłych z czyśćca niż żyjących potrzebuje moich modlitw i wspina się na tę górę, by uczestniczyć w mojej Mszy Świętej”. Dzięki darom, które posiadał, wiedział, jak wygląda czyściec i w jaki sposób cierpią dusze poddane oczyszczeniu. W rozmowie z jednym z zaprzyjaźnionych polityków włoskich zauważył: „Musimy modlić się za dusze w czyśćcu. To niewiarygodne, co one mogą uczynić dla naszego duchowego dobra, z wdzięczności dla tych na ziemi, którzy pamiętają o modlitwie za nie”.
Ojciec Pio, za zgodą kierownika duchowego, złożył akt ofiarowania za grzeszników i dusze czyśćcowe, kiedy Helena Kowalska miała zaledwie pięć lat. Późniejsza św. s. Faustyna, Apostołka Bożego Miłosierdzia, poznała tajemnicę życia wiecznego. Już na początku życia zakonnego w jednej z wizji zobaczyła, jak wygląda czyściec. Widzenie to szczegółowo opisała w Dzienniczku: „Ujrzałam Anioła Stróża, który kazał mi pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały mnie. (…) odpowiedziały mi zgodnie, że największe dla nich cierpienie, to tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona przynosi im ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział: Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe”.
Konieczność czyśćca wynika więc poniekąd z nas samych. Każde zło popełnione na tym świecie godzi w społeczność zarówno ze względu na przykład, jaki daje, jak i poprzez skutki, jakie za sobą pociąga. Cierpienie czyśćca zbiega się z przemianą, która koniecznie musi się w nas dokonać, byśmy mogli widzieć wszystko tak, jak widzi to Bóg. Musimy oczyścić naszą wyobraźnię z egoizmu, zła, zazdrości, niewdzięczności, zaniedbania w dobrym i z wyobrażenia o Bogu i o innych.
Czyściec nie jest trzecim, wiecznym stanem, ale raczej „przedsionkiem” nieba, intensywnym stanem przygotowywania się na pełne spotkanie z Bogiem i wspólnotę ze wszystkimi zbawionymi.