O nietypowym miejscu wielbienia Boga i funkcji krzyża w galerii handlowej z Arturem Cnotą, twórcą lokalu, rozmawia Justyna Jarosińska.
Justyna Jarosińska: Skąd pomysł na założenie katolickiej kawiarni?
Artur Cnota: – Zawsze chciałem mieć swoją kawiarnię. Kiedy w Świdniku otworzyli galerię handlową, pomyślałem, że to idealne miejsce. Nie miałem zamiaru otwierać kawiarni katolickiej. Ze szwedzką firmą Wayne’s Coffee podpisałem umowę franczyzową. Oni dali mi cały koncept, ja się wyszkoliłem. Wszystko zaczęło się burzyć w Środę Popielcową. Poszliśmy z żoną na Mszę św. i tuż po niej dostałem od Szwedów mejl, że z jakichś tam przyczyn oni rozwiązują umowę ze wszystkimi franczyzowymi lokalami w Polsce. Przez jakiś czas mogliśmy jeszcze funkcjonować, natomiast wiedziałem już, że na pewno nie będę działał pod marką Wayne’s Coffee. W maju wziąłem udział w Szkole Ducha Świętego. Podczas modlitwy, którą prowadziła charyzmatyczka Maria Vadia, padło z jej ust proroctwo, że na sali obecna jest osoba, która chce otworzyć kawiarnię chrześcijańską. Właściwie nie wiem dlaczego, poczułem, że mówi o mnie. Wyszedłem na środek. Maria Vadia powiedziała mi wtedy, że Bóg chce, by ci, którzy będą tam pracować, podchodzili do klientów i pytali, czy potrzebują uzdrowienia. Wszyscy byli zaskoczeni. Ja najbardziej.
Co było najtrudniejsze w realizacji proroctwa?
– Właściwie nie wiedziałem, czego Bóg chce od tego miejsca. Wiedziałem tylko, że trzeba zmienić nazwę. Powstała Cafe Rafael – czyli kawiarnia, w której Bóg uzdrawia. Na początku porozwieszałem różne symbole chrześcijańskie na ścianach, obrazki. Na półkach poustawiałem książki, m.in. Marii Vadii. Potem jednak stwierdziłem, że to nie to. Że wystarczy jeden prosty, ale najważniejszy symbol. Na głównej, pustej ścianie zawisł wielki krzyż. Nie ukrywam, że trudnością było znalezienie odpowiednich pracowników. Oczywistością dla mnie było, że ludzie, którzy będą pracować w Cafe Rafael, muszą posługiwać charyzmatami. W wakacje miałem wspaniałych pracowników. Teraz została mi tylko jedna odpowiednia osoba. Nie mogę zatrudnić kogokolwiek. To musi być ktoś, kto wierzy, że tu naprawdę mogą się dziać rzeczy wielkie. Ufam, że znajdą się tacy ludzie. Oddałem tę sprawę Bogu.
Czym oprócz widocznego na ścianie krzyża Cafe Rafael różni się od innych kawiarni?
– Właściwie to jest typowa kawiarenka. Mamy świetną kawę, różne ciasta, herbatę i inne napoje. Różnica polega głównie na tym, że ludzie którzy do nas przychodzą, wiedzą, że z osobą, która ich obsługuje, można porozmawiać na temat wiary, poprosić o modlitwę. Przychodzą tu też wspólnoty, by razem przy kawie czy herbacie się pomodlić, podzielić słowem Bożym. Cały czas z głośników płynie muzyka uwielbienia.
Jaka jest reakcja ludzi, którzy przychodzą do galerii na zakupy i chcąc odpocząć, trafiają na kawiarnię z krzyżem na głównym planie?
– Pierwsza reakcja – na pewno jesteśmy protestantami, bo przecież katolicy raczej się ukrywają. Bardziej nas kojarzą właśnie z innymi wyznaniami. W Polsce jest prawie niewyobrażalne, że w galerii handlowej może być miejsce związane w jakikolwiek sposób z Kościołem. A Jan Paweł II mówił: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”. Drzwi do życia społecznego, ekonomicznego. Gdy wchodzi się do obiektów czy sklepów muzułmanów, hindusów, nikogo nie dziwią ich symbole religijne. Czas, byśmy i my, chrześcijanie, przestali wstydzić się krzyża. To na nim dokonało się zbawienie, a nie gdzie indziej. Krzyż w Cafe Rafael jest duży, by każdy, kto wchodzi, wiedział, że tu są ludzie, którzy chcą świadczyć o Jezusie. Jednych to śmieszy, innych dziwi, a jeszcze innych przekonuje.
Jak Pan widzi przyszłość Cafe Rafael?
– To dzieło nowej ewangelizacji. Chcę, by było miejscem uwielbienia Boga. Planuję przynajmniej raz w tygodniu muzykę uwielbienia na żywo. Marzę też, by Rafael rozrósł się w sieć kawiarni. Jest naprawdę wielu ludzi, którzy odzywają się do mnie i mówią, że chcieliby pracować w takich miejscach. Do tego potrzebne są, oczywiście, pieniądze, ale nie one są najważniejsze. Najbardziej potrzebne jest błogosławieństwo Boże, bo to Bóg rozdaje karty, a my tylko mamy go słuchać. Bóg jest wielki i mam nadzieję nie poprzestanie na jednym miejscu. Na razie kawiarnia od strony finansowej przynosi straty. Ale to nie jest mój sposób na biznes. Mam inne zajęcie zarobkowe. Jeśli Rafael zacznie przynosić zyski, będą one przeznaczone na kolejne kawiarnie.