Aktualności

Przewodnik po modlitwie - Pismo Święte

     Jak się ma w moim życiu Pismo Święte i modlitwa. Czy istnieje między nimi jakaś zależność? Dobrze gdyby istniała, a może – zaistniała. A więc – rozmyślanie?


     Pismo Święte i modlitwa? Teoretycznie nie ma tu żadnej sprzeczności. Argumenty? Najważniejsza dla nas, chrześcijan, modlitwa, której nauczył nas Jezus - „Ojcze nasz”, znajduje się właśnie w nim; podobnie cały psałterz, na którym opiera się Liturgia Godzin. Zresztą, jak zauważył słusznie św. Hieronim, „nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”. Pytanie jednak – jak się ma w moim życiu Pismo Święte i modlitwa. Czy istnieje między nimi jakaś zależność? Dobrze gdyby istniała, a może – zaistniała. A więc – rozmyślanie? Tylko z czym to się je...


Słowa


    Rozmyślanie wcale nie jest jakimś duchowym luksusem, czy przestrzenią zarezerwowaną dla mistyków i mistrzów duchowości. Rozmyślanie jest zwyczajnym, codziennym pokarmem dla każdego chrześcijanina. Jak słusznie zauważa psalmista - „Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce” (Ps 119, 105). Jezus nie po to przyszedł na świat jako Światłość, żebym dziś chodził w ciemności. Półki księgarskie uginają się od najróżniejszych książek, poradników, próbujących uczyć trudnej sztuki życia, także i tego chrześcijańskiego. Czy zatem są one niepotrzebne, czy one nie mogą być światłem dla chrześcijanina, drogowskazem w codzienności? Warto przypomnieć tu myśl Romana Brandstaettera, który uważał, że wszystkie książki świata są jedynie komentarzem do tej Jedynej Księgi, Pisma Świętego.

     Skoro już wiemy, że warto czytać i rozmyślać nad słowem Bożym, powstaje inne pytanie – jaki tekst wybrać. Osobiście polecam rozmyślanie nad tekstem Ewangelii (z czasem również nad całą liturgią słowa) przewidzianym przez Kościół na konkretny dzień. Tak często w różnych kalendarzach możemy spotkać teksty różnorakich złotych myśli. A może Bóg wie lepiej, jaka myśl będzie dla mnie dzisiaj Złotą...

      Mamy zatem Pismo Święte, wiemy, że może nas ono prowadzić przez życie i... No właśnie, co dalej? Jak się zabrać za rozmyślanie? Na pewno nie w pojedynkę, a więc bez pomocy Ducha Świętego. Początkiem rozmyślania musi być modlitwa i zaproszenie Ducha Świętego do tego czasu, do własnego serca. W tej modlitwie wypada chyba podziękować Jemu za to, że udzielił nam natchnienia do poświęcenia tych kilku minut na rozmyślanie, na słowo Boga. Warto również w modlitwie wyrazić wiarę, że ten tekst, który będziemy rozważać, nie jest przypadkiem, ale przewidzianym przez Ducha Świętego dla mnie konkretnie na dziś, na tę sytuację, w której się teraz znajduję. I prosić, aby to On sam poprowadził mnie przez ten czas i otwierał serce na to, co chce ukazać słowem.

     Jak się, już bardziej technicznie, zabrać do rozmyślania? Jeśli chcemy zatrzymać się nad tekstem Ewangelii z dnia, a więc tej, która jest przewidziana w liturgii słowa, Kościół daje nam również pewną pomoc – aklamację przed Ewangelią. To właśnie ona wskazuje ideę przewodnią (jakkolwiek dziwnie to brzmi, tak jest) perykopy. A zatem to ona może nam wskazać to, nad czym warto się zatrzymać, albo lepiej przemyśleć. Co jednak dalej? Dalej trzeba szukać siebie, swoje części w tym fragmencie. Szukać, kołatać i prosić. Bogu to na pewno nie będzie obojętne...

    Kiedy już wyczerpiemy myśli, albo upłynie czas, który mieliśmy przeznaczyć na rozmyślanie (o tym troszkę niżej), warto znów zwrócić się do Ducha Świętego, podziękować za owoce tego czasu i prosić, aby te owoce trwały przez cały dzisiejszy dzień.


Gesty


    Pismo Święte, rozmyślanie i gesty – niedorzeczność? Nie do końca. Bardzo ważny jest jeden gest, który, niestety, często nam ucieka przy lekturze słowa Bożego – samo otwarcie Księgi. Niby nic, a jednak... pokazuje, że Bóg wcale nie jest na mnie zagniewany. Gest otwierania Pisma Świętego przypomina mi o tym, że On zawsze jest na mnie otwarty, zawsze pragnie mieć ze mną kontakt. Powstaje pytanie – jak to wygląda z mojej stronie?...

    I jeszcze informacja natury technicznej – ile czasu należy rozmyślać? Nie ma chyba reguł, ale tak myślę, że lepiej nie schodzić do mniej niż 1% całego dnia, a więc 15 minut. Ten kwadrans może zbawić.


Piotr Alabrudziński