Człowiek jest istotą religijną z natury. Nawet, jeśli utrzymuje, że jest ateistą – mówi dla „Rzeczpospolitej” filozof, prof. Zbigniew Stawrowski.
Ateista jest przekonany, że człowiek, gdyby tylko chciał, mógłby zrezygnować z religii. Nie tylko mógłby, ale nawet powinien z niej zrezygnować dla własnego dobra. Problem w tym, że religijność jest wpisana w naturę człowieka i nie można tak po prostu pozbyć się jej aktem woli.
Profesor Stawrowski poddaje w wątpliwość areligijność ateizmu. Stawia pytanie, czy ateizm nie jest sam w sobie jakimś przejawem, formą religijności? Bo jeśli dla ateisty absolutną wartością jest negacja Boga, to właśnie ta negacja staje się przedmiotem jego wiary. Oczywiście nie można generalizować i należałoby zapytać każdego ateistę z osobna, co jest w jego życiu najważniejsze, co stanowi dla niego wartość absolutną? Ta wartość zajmuje w jego życiu miejsce Boga.
Spór nie dotyczy tego, czy ktoś wierzy, ale w co wierzy? Jakie wartości są w życiu konkretnego człowieka najważniejsze? Jaka jest ich treść? Czy są to wartości uniwersalne: dobro, piękno, prawda, czy może bardziej materialne, takie jak kariera, władza, dobrobyt, albo – cytując św. Pawła – własny brzuch? Marks uważał, że religia jest opium dla ludu. Pytanie jakim rodzajem odurzenia jest dla współczesnych niewierzących ateizm?
Zdaniem Stawrowskiego działania Fundacji Wolność od Religii (organizator akcji billboardowej promującej ateizm i wymierzonej przeciwko chrześcijanom) opierają się na karykaturalnym pojmowaniu wolności. Prawdziwa wolność jest wolnością „do”, a nie „od”. Chodzi o prawo do wykonywania pewnych czynności w oparciu o motywacje religijne, prawo do swobodnego okazywania religijności w życiu publicznym. Tymczasem fundacja chciałaby to prawo amputować. Z jednej strony wypomina się Kościołowi działanie Inkwizycji, jako organu drastycznie ograniczającego wolność, z drugiej organizuje współczesną inkwizycję ateistyczną, która atakuje wszelkie przejawy publicznego okazywania wiary.
Sama akcja billboardowa opiera się na haśle „Nie zabijam. Nie kradnę. Nie wierzę”. Program jest zatem wyłącznie negatywny. Równie dobrze można dodać np. „nie myślę” i uzyskalibyśmy obraz człowieka doskonale negującego rzeczywistość. Pozostaje tylko postawić pytanie: co w takim razie promuje kampania ateistów? Jakie pozytywne wartości? Łatwo jest zanegować to, co głosi chrześcijaństwo, ale jaki program oferuje się w zamian? Bo jeśli nie ma żadnych kontrpropozycji, to o czym w ogóle chcemy dyskutować?