Aktualności

Poznać Tego, w którego wierzę

Wierzę w Boga, spotykam się z Nim na modlitwie. Ale właściwie... Kim On jest?

 

Każdy wierzy w takiego Boga, jakiego sobie wyobraża i podobnie każdy też odrzuca takiego Boga, jakiego sobie wyobraża. Dlatego tak ważnym dla wiary jest, aby Boga poznać. Na tyle, na ile pozwalają nasze ludzkie możliwości. Poznać, jaki jest, jaki jest Jego styl, czego ode mnie oczekuje. Od odpowiedzi na te pytania.... a może bardziej od otwartości na nowe, zaskakujące odpowiedzi, w dużej mierze zależy, w jakim kierunku będę zmierzał.

Oczywiście noszę w sobie jakiś obraz Boga. Niekoniecznie jest on jednak ukształtowany przez to, co On sam o sobie powiedział. Tak, bo powiedział. Przez natchnionych mocą Ducha Świętego autorów Biblii, a zwłaszcza Ewangelistów, którzy spisali nauczanie tego, który Boga zna najlepiej: Jezusa Chrystusa. Bożego Syna.

Tymczasem mój obraz to bardziej lub mniej bliski prawdy o Bogu konglomerat tego, co przeczytałem w Piśmie Świętym, usłyszałem od nie zawsze trzymających się nauczania Kościoła nauczycieli oraz własnych doświadczeń i przemyśleń. Docierać do prawdy o Nim, o Jego wizji tego, jaki powinien być chrześcijanin, to  nigdy niekończący się proces zaskoczenia dotąd ni poznanym, odkrywania  na nowo starych prawd i prostowania tego, co przez grzech czy inne złe doświadczenia mocno się już wykoślawiło. Bez tego nawet najbardziej lśniącą duchowość z czasem zaczyna pokrywać tłusty brud rutyny.

Jak czytać Pismo Święte, ów list Boga do ludzi? Obstawić się mądrymi komentarzami czy rozważaniami? Czytać po kolei, po jednym rozdziale? Proponuję tak: wybierz jedną księgę – na początek którąś z trzech Ewangelii synoptycznych (Mateusza, Marka albo Łukasza) i czytaj pół godziny dziennie. Daj się wciągnąć narracji. Jeśli czegoś nie rozumiesz – przeczytaj jeszcze raz. Zajrzyj do przypisów. Ale jeśli to nic nie daje, czytaj dalej. Powtórzę: daj się wciągnąć narracji. Przenieś się myślami na wzgórza Galilei albo na uliczki Jerozolimy. Niech te wydarzenia, czyny Jezusa, Jego słowa odciskają na Tobie swoje piętno. Pozwól im stawać się częścią twojego świata.

Jeśli podczas takiego czytania coś cię uderzy albo zastanowi, powiedz To Bogu. Mów Mu o tym, co przeczytałeś. Odnieś to w modlitwie do sytuacji, które przeżyłeś albo właśnie przeżywasz. Oceń z tej perspektywy postępowanie swoje albo  – zawsze z pokorą – postępowanie innych. I czytaj dalej. Aż pół godziny minie.

Koniecznie do tego czytania zdejm rękawiczki. Jak to jakie? Te, które władasz przed czytaniem, by Ewangelia przypadkiem nie dotknęła potem twoich oczu, uszu czy języka. To rękawiczki łatwych wytłumaczeń dla trudnych wymagań Jezusa i uspokajania wykrętami budzącego się sumienia. Przecież Boże słowo jest jak obosieczny miecz. Musi zaboleć. 

Tylko Pismo Święte?  Spróbuj porozmyślać w ten sposób nad prawdami wiary. Zastanów się – też na modlitwie – co znaczy „wierzę”, co wynika z tego, że Bóg jest stworzycielem rzeczy widzianych i niewidzialnych; jaki obraz Boga przebija z prawdy, że „za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”, a jaki z lapidarnych „ukrzyżowany również za nas”. A może, zniechęconego do proboszcza, poruszy cię „wierzę w Kościół”? Albo zrezygnowanego po śmierci bliskich „oczekuję wskrzeszenia umarłych i życia wiecznego w przyszłym świecie”?

Dużo tego? Spokojnie, masz na to całe pozostałe ci życie. Zresztą.... Nigdy do końca Boga nie ogarniesz. Chodzi tylko o to, by swoją wiarę budować naprawdę z Nim.