W Rimini nad Adriatykiem tłumy słuchały o... Jezusie. 800 tys. dorosłych i studentów z ruchu Comunione e Liberazione ogarniało problemy świata.
Nie mam wątpliwości: byłam świadkiem wielkiego spektaklu chrześcijaństwa. Tego na serio. Kościół umiera, a chrześcijaństwo traci kolor – taki obraz wmawiają nam media - mówi Joanna Bątkiewicz-Brożek uczestniczka spotkania ruchu Comunione e Liberazione w Rimini nad Adriatykiem. A tu, w sercu Europy, spotkałam tysiące ludzi, którzy chrześcijaństwo realizują konkretnie. Pod krawatem, na szpilkach, z uśmiechem, wyprostowani, z Ewangelią pod pachą. Bo z Chrystusem w sercu – mówią – idzie się z podniesioną głową. Na XXXIII Meetingu, spotkaniu przyjaźni między narodami, organizowanym przez CL (ruch Komunii i Wyzwolenia), zobaczyłam 800 tys. przyjaciół zafascynowanych Obecnością i tajemnicą relacji człowieka do Nieskończoności („Natura człowieka i jego relacja do Nieskończonego” – to temat Meetingu). W polityce, ekonomii, w medycynie czy dziennikarstwie. Człowiek jest wielki, gdy jest w relacji z Nieskończonym. Ta zaś ma ogarniać „każde włókno naszego ciała” – to przesłanie Meetingu. Członkowie założonego w latach 50. ub. wieku przez ks. Luigiego Giussaniego ruchu (toczy się proces beatyfikacyjny tego włoskiego kapłana) przekonali mnie, że życie trzeba przeżywać jak powołanie. „Wyzwania, na które natkniemy się w ciągu tych dni: gorąco parkingu i kuchni, zaangażowanie w utrzymywanie czystości, czy to wyeksponowane, na scenie, są nam dane, by być świadomym, że żadna część pielgrzymowania człowieka i świata nie jest już banalna albo mało znacząca” – napisał do uczestników Meetingu ks. Julián Carrón, obecnie stojący na czele CL.