Godziwa płaca nie powinna być czymś w rodzaju luksusu, który osiągniemy, zaharowując się na śmierć.
Dwuipółletni syn moich znajomych narysował swoją rodzinę. Obrazek przedstawiał mamę z dwójką dzieci. – A gdzie tata? – spytali dociekliwi dorośli. – Tata w pracy – rezolutnie odpowiedział maluch.
Gdybym nie znał dobrze tej rodziny, pomyślałbym, że dzieje się w niej coś niepokojącego. Ale znam i wiem, że panuje tam miłość, która dla wielu rodzin może być wzorem. A jednak rysunek chłopca i jego odpowiedź mówią sporo o naszym społeczeństwie – zabieganym do granic możliwości. W społeczeństwie tym ojciec staje się coraz mniej obecny, bo dorabia w kilku miejscach, by rodzina mogła związać koniec z końcem. Pół biedy, gdy, jak u moich znajomych, ów niedostatek obecności da się nadrobić w weekendy. Wielu ojców nie ma jednak w domu całymi tygodniami. Są też tacy, którzy latami przesiadują za granicą, bo tylko tam mają szansę na godny zarobek. I trudno ich za to winić.
Trzeba jednak jasno powiedzieć, że to nie jest normalny stan rzeczy. Godziwa płaca nie powinna być czymś w rodzaju luksusu, który osiągniemy, zaharowując się na śmierć. Powinna być wynagrodzeniem za normalną, uczciwą pracę, po której zostaje czas na bycie z rodziną i wypoczynek. Dopóki pracodawcy tego nie zrozumieją, będziemy społeczeństwem bez ojców, a często i matek, bo przecież problem nie dotyczy tylko mężczyzn. Strach pomyśleć, jaki zbiorowy portret może się z tego wyłonić za kilkanaście lat.
Szymon Babuchowski