Dwa wystąpienia i w obu Benedykt XVI podejmuje zagadnienie chrześcijańskiej moralności. To nie przypadek.
W przemówieniu do ekumenicznej delegacji z Finlandii, przybyłej na grób patrona tego kraju, świętego Henryka, papież mówił o potrzebie pogłębienia między chrześcijanami uzgodnień w zakresie antropologii. Z niej bowiem, z wizji człowieczeństwa, wynika ocena tego, co jest dobre a co złe. Chrześcijanie mówiący w kwestiach moralnych jednym głosem byliby wsparciem dla społeczeństwa i polityków w podejmowaniu właściwych decyzji. Z kolei przemawiając do przybyłych z wizytą „ad limina” biskupów amerykańskich papież mówił między innymi o potrzebie przeciwstawiania się nurtom kulturowym, które opierając się na skrajnym indywidualizmie krzewią pojęcie wolności oddzielone od prawdy. Przypomniał przy tym, że moralność chrześcijańska nie wynika ze ślepej wiary w przykazania, ale jest owocem bogatej refleksji, odwołującej się także do prawa naturalnego.
Chrześcijańskiej wiary i nadziei nie da się oddzielić od moralności. Wiara nie jest czysto intelektualnym opowiedzeniem się za Bogiem. Jest powiedzeniem Mu „tak” całym swoim życiem. Stąd potrzeba, by także codzienne postawy, codzienne wybory, poddać pod osąd oświeconego światłem Ewangelii sumienia. Na pewno jednak nie chodzi o to, by widzieć świat w czarno-białym kontraście dobrego uczynku i grzechu. Bo rzeczywistość, a w raz z nią jej ocena moralna, ma wiele odcieni szarości.
Przykład? W pewnej wiosce ludzie skarżą się na częstsze niż dawniej zachorowania na raka. Jednocześnie prawie we wszystkich gospodarstwach do opalania stosuje się odpady z pobliskiej fabryki mebli. Choć wielu wiąże wzrost zachorowań z palonymi wraz z drewnem klejami i lakierami nikt nie chce zrezygnować z taniego opału. Wiadomo, bieda, trzeba oszczędzać. Czy da się to zachowanie jednoznacznie ocenić?
A przecież podobnych, niejednoznacznych sytuacji jest co nie miara. To zbyt łatwe udzielanie pożyczek (bez sprawdzania, czy delikwent jest w stanie oddać albo na lichwiarski procent) , to kwestia zwolnień z pracy (zysk czy człowiek?), czy kupowania towarów od firm opierających swoje kampanie reklamowe na wyśmiewaniu chrześcijaństwa.
Prawda, nawrócenie trzeba zacząć od siebie. Ale nie można się do tego ograniczyć. Bez próby poukładania świata na nowo, bez uleczenia „zła strukturalnego” chrześcijanin ciągle będzie narażony na demoralizację bardziej, niż gdyby zło płynęło tylko z jego ludzkiej słabości.