Aktualności

Po co kolędowe kartoteki?

Badania socjologiczne pokazują, że większość Polaków ceni sobie wizytę duszpasterską, zwaną tradycyjnie kolędą

Emerytowany metropolita górnośląski abp Damian Zimoń przypomina, że odwiedzanie parafian po domach jest bardzo starą i specyficznie polską tradycją, a podobna praktyka spotykana jest chyba jedynie w Bawarii. Natomiast księża włoscy odwiedzają wiernych w okresie wielkanocnym.

Ale ma ona także umocowanie w Kodeksie Prawa Kanonicznego, którego kanon 529 § 1. głosi, że: „Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując”. Dlatego w czasie odwiedzin, poza wspólną modlitwą i błogosławieństwem, ksiądz powinien poznać domowników – ich sytuację rodzinną, materialną, zawodową, duchową. – Ile człowiek może dowiedzieć się o biedzie i trudnych sytuacjach życiowych – mówi abp Zimoń, który chodził po kolędzie także gdy rządził diecezją. – Nie ma lepszego sposobu na poznanie człowieka niż odwiedzenie go w domu – dodaje. Przypomina, że na Śląsku na odwiedziny duszpasterza się czeka, księży się zaprasza, wierni uważają, że to swoista rewizyta – cały rok oni chodzą do kościoła, raz w roku to ksiądz odwiedza ich w domu.

Ceniony zwyczaj jest także krytykowany – wierni skarżą się na zbyt krótki czas spotkania, formalizm, sprowadzenie wszystkiego do „koperty”, czyli dobrowolnej ofiary oraz – prowadzenie kartotek, czyli adnotacji, dotyczących parafian, uzupełnianych zazwyczaj w ich obecności. Szczególnie zwyczaj prowadzenia kartotek wzbudza emocje. Część wiernych chce wiedzieć, w jaki sposób gromadzone są informacje na ich temat, jak są przechowywane, co zawierają karty. Abp Zimoń wspomina, że gdy przyszedł do swojej pierwszej parafii po święceniach w 1957 r., zwyczaj prowadzenia kartotek już był praktykowany. To oczywiste – gdy parafie się rozrastały, duszpasterz nie był w stanie znać każdego z imienia i nazwiska. Kartoteka parafialna jest więc pomocą duszpasterską, pomagającą w wykonaniu misji Kościoła.

Karty informacyjne, zwane też potocznie kartotekami, prowadzone są więc od dawna. Księża jednogłośnie twierdzą, że jest to dla nich ważna pomoc duszpasterska. – To jeden ze sposobów realizacji polecenia żeby pasterz znał swoje owce – wyjaśnia ks. prałat Jan Sikorski, wieloletni proboszcz parafii św. Józefa na warszawskim Kole. – Jak to konkretnie robi, zależy od jego duszpasterskiej kuchni – dodaje.
Jako argument na rzecz tej praktyki, księża podają liczby – nie sposób spamiętać 15, 8 czy 4 tys. nazwisk i sytuacji życiowych, trzeba jakoś notować. – Nie jestem w stanie zapamiętać 15 tys. osób – wyjaśnia ks. prałat Robert Nęcek, rzecznik archidiecezji krakowskiej.

Nigdy nie spotkałem się z niechęcią, związaną z wypełnianiem karty informacyjnej, czytam parafianom, co napisałem, nieraz sami proszą o wprowadzenie zmian – mówi ks. prałat Bogdan Bartołd, proboszcz parafii katedralnej w Warszawie. Informuje, co taka karta zawiera – imię, nazwisko, liczbę dzieci, otrzymane sakramenty. Jeśli sobie tego życzą, daje parafianom kartę do obejrzenia. – Często sami proszą żebym uzupełnił dane. Kartoteki mają jeszcze jeden aspekt – zawierają informację, że konkretna osoba nie życzy sobie odwiedzin, które są całkowicie dobrowolne. Gdy abp Zimoń w Stanach Zjednoczonych zetknął się z kartami w kartotekach, zaskoczyło go, że amerykańscy duszpasterze zbierają o wiele więcej informacji niż polscy, np. o ofiarach, przekazanych na Kościół.

Duszpasterze są jednomyślni – kartoteki ułatwiają nie tylko poznanie wiernych, ale także są pomocne w udzielaniu wszelkiego rodzaju pomocy, zwłaszcza charytatywnej. – Gdy dowiaduję się, że w rodzinie pod numerem dwunastym jest troje małych dzieci, a ojciec bez pracy, organizuję pomoc – mówi ks. Leszek Slipek, proboszcz parafii św. Andrzeja w Warszawie, autor książki „Parafia w wielkim mieście”.
Ks. Nęcek przypomina, że to świetne rozeznanie potrzeb wiernych, że wiele, może większość osób w ogóle nie przyjdzie żeby mówić o swojej biedzie. Po takim rozeznaniu proboszcz uruchamia parafialny zespół Caritas.

Karta parafialna jest też podstawą do wydawania zaświadczeń, czy dana osoba może być chrzestnym czy świadkiem bierzmowania. – Osoby, które mają stały kontakt z parafią nie mają takich problemów – podkreśla ks. Nęcek.

Duszpasterze przypominają także, że kartoteka parafialna jest pilnie strzeżona. Sposób ochrony danych osobowych w działalności Kościoła katolickiego w Polsce został ustalony w instrukcji z 2009 r., opracowanej przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych oraz Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski. Czytamy w niej, że „zbiory danych osobowych przetwarzane przez Kościół Katolicki, o ile dotyczą członków Kościoła i są wykorzystywane wyłącznie na potrzeby Kościoła, np.: kartoteka parafialna – nie podlegają obowiązkowi zgłoszenia zbioru danych do rejestracji Generalnemu Inspektorowi Ochrony Danych Osobowych”.

Jednak są to zbiory starannie chronione i wymaga tego Kodeks Prawa Kanonicznego (kan. 486-491), który bardzo szczegółowo określa zasady dotyczące archiwizacji dokumentów – ich ochrony, udostępniania i porządkowania. Tych danych nie wolno udostępniać, jedynym ich przeznaczeniem jest ułatwianie realizacji misji Kościoła – wynika z dokumentu, podpisanego przez abp Stanisława Budzika.

Ks. Sikorski uważa jednak, że księża powinni wyjaśniać, jaki jest cel prowadzenia kartotek, informować ich, że są to dokumenty chronione, należą do parafii i są do wglądu ścisłego grona księży. – Wierni powinni czuć się bezpieczni – podkreśla ks. Sikorski. – Styl jest bardzo ważny, proboszczowie powinni to wyjaśniać przed rozpoczęciem kolędy – dodaje ks. Nęcek.