Co dziewiąta aborcja w Unii Europejskiej przeprowadzana jest wśród nastolatek.
Najmniej aborcji w tej grupie wiekowej przeprowadza się w Polsce i Grecji (odpowiednio 0,1 i 2,1 na 1000 osób), najwięcej zaś w Szwecji, Estonii i Wielkiej Brytanii (około 24 na 1000 osób) – wynika z zestawienia sporządzonego w ramach programu Reprostat, monitorującego dane nt. tzw. zdrowia reprodukcyjnego i seksualnego u mieszkańców Unii Europejskiej. Przeciętny wskaźnik liczby aborcji w UE wśród dziewcząt i kobiet poniżej 20 roku życia wynosi 14.1 na 1000 osób. Statystyką objęto tylko te kraje, w których aborcja jest legalna.
Z raportu, opierającego się głównie na danych z 2008 roku, wynika, że 1,2 mln aborcji wykonuje się co roku w Wielkiej Brytanii. Liczba ta równa jest populacji Malty i Cypru razem wziętych. 22 proc. wszystkich aborcji na Wyspach dotyczy dziewcząt i kobiet poniżej 20. roku życia. Wyższy odsetek w tej grupie wiekowej w odniesieniu do całkowitej liczby aborcji w danym kraju zanotowano tylko w Belgii – 25 proc. W Finlandii i Szwecji – 19,9 proc.; w Danii – 17,4 proc. we Francji i Holandii – około 14 proc.; w Estonii – 13 proc.; w Hiszpanii – 12,9 proc.; na Węgrzech i Portugalii – 12,2 proc.; w Niemczech – 12 proc. Na końcu tej statystyki jest Polska – 7,1 proc. oraz Grecja – 4,1 proc.
W zestawieniu pominięto Irlandię i Maltę – kraje, w których aborcja jest nielegalna. Nie uwzględniono też odpowiednich danych z Luksemburga, Austrii i Cypru.
Naukowcy związani z pismem naukowym „British Journal of Obstetrics and Gynaecology” uważają, że receptą na przytłaczającą statystykę aborcyjną jest powszechna edukacja seksualna i większy dostęp do antykoncepcji. Zupełnie innego zdania jest zajmująca się etyką reprodukcji Josephine Quintavalle z grupy Comment on Reproductive Ethics. „Nie brakuje edukacji seksualnej, ani dostępu do środków antykoncepcyjnych. To oczywiste, że to nie przynosi skutku” – dodaje.
Trevor Stammers, były przewodniczący Chrześcijańskiego Towarzystwa Medycznego w Wielkiej Brytanii, przypomina, że aborcja to „wielki biznes”, który oznacza, że wiele aborcji dokonuje się w prywatnych klinikach za pieniądze podatników. Zwraca też uwagę, że do aborcji namawiają doradcy bardzo często powiązani z klinikami aborcyjnymi. „Moglibyśmy zmniejszyć liczbę aborcji o jedną trzecią, gdybyśmy pozwolili samym kobietom decydować, a nie czynili aborcję czymś tak łatwym i trywialnym” – dodaje.