Aktualności

Dobry klimat do wzrostu.

Święta Rodzina jest dla nas wzorem postępowania. Albo: powinniśmy żyć jak Józef, Maryja i Jezus w Nazarecie. Zaraz, zaraz: czyli jak?

O relacjach między Józefem i Maryją nie wiemy właściwie nic. Ewangelie pokazują Opiekuna Jezusa jako człowieka prawego i pobożnego. Prawego, bo kiedy zorientował się, że poślubiona mu Maryja, zanim zamieszkali razem, znalazła się w stanie błogosławionym, zamierzał sprawę załatwić bez robienia afery. A pobożnego, bo posłuchał Anioła, choć przecież mógł uznać, że to tylko senne majaki. Poza tym wiemy o Józefie tyle, że był towarzyszem życia Maryi i opiekował się małym Jezusem.

O młodej Miriam możemy powiedzieć nieco więcej: choć trzeźwo myśląca i rezolutna, jednak posłuszna woli Bożej. Tak wynika ze sceny zwiastowania. No i uczynna, bo dowiedziawszy się o ciąży Elżbiety postanawia ją odwiedzić i jej pomóc. Co więcej? Mamy w Ewangelii jeszcze parę scen z udziałem Maryi, ale nie pozwalają one powiedzieć dużo więcej o jej charakterze. Natomiast o tym, co stanowi istotę związku dwojga osób - o tym, jak Józef i Maryja układali wzajemnie relacje - nie wiemy właściwie nic.

A Jezus? Kiedy był mały, pewnie jak każde dziecko kwilił i nie dawał w nocy rodzicom spać. Ale o tym Ewangeliści też nie opowiadali. Za to kiedy miał dwanaście lat, wykręcił rodzicom niezły numer: gdy oni po uroczystościach wracali do Nazaretu, sam został w Jerozolimie. W odpowiedzi, jakiej udzielił wtedy na wyrzut Matki po znalezieniu Go moglibyśmy nawet dopatrywać się pewnej arogancji. Jak na tej podstawie odpowiedzialnie mówić o Świętej Rodzinie jako wzorze do naśladowania?

Może to i dobrze, że nie znamy szczegółów. Bo dzięki temu widzimy w Świętej Rodzinie tylko to, co w każdej, bez względu na różne charaktery małżonków czy dzieci, powinno być najważniejsze: szczere oddanie wszystkich członków rodziny Bogu i mocną wolę, żeby w każdej przeciwności być razem. I wtedy, gdy Józef zdecydował się na poślubienie ciężarnej, i wtedy, gdy Ona będąc w ciąży poszła z nim do Betlejem, i wtedy, gdy razem uciekali do Egiptu czy dwanaście lat później, gdy razem szli na pielgrzymkę. A przecież i potem, gdy Józef zniknął z kart dziejów, Syn i Matka nie przestają się kontaktować. Są razem w Kanie Galilejskiej, spotykają się podczas Jego nauczania, a przede wszystkim Jego Matka stoi pod Jego krzyżem. A On, w ostatnim swoim geście, prosi Jana, by się nią zaopiekował.

Pasterze i teologowie Kościoła ciągle podkreślają wielką wartość chrześcijańskiej rodziny. Może czasem, w zderzeniu z realiami życia, ich wskazania wydają się mocno ponad głowami. Ale przecież prawdą jest, że nie można być w Kościele w oderwaniu od swoich najbliższych. Rodzina jest podstawowym środowiskiem życia człowieka. I choć nie zawsze wszystko musi się w niej układać najlepiej, dwóch rzeczy nie powinno w niej zabraknąć: owego wiernego, uczciwego i odpowiedzialnego oddania się sobie nawzajem i tego przekonania, że jest Ktoś ponad nami. W takiej atmosferze człowiek łatwiej dojrzewa do tego, by być człowiekiem i chrześcijaninem przez duże C.